Skończmy z sarmacką brzydotą ulic

Po długim okresie dzikiego kapitalizmu, gdy wielkie szmaty reklamowe zeszpeciły krajobraz i odcięły nawet mieszkania od słońca, zaczynamy porządkować prawo.

Sielskie krajobrazy naszego kraju przez ostatnie ćwierćwiecze zostały oszpecone na różne sposoby: poprzez umieszczanie w nich reklam, budowę brzydkich domów, grodzenie. Tę sarmacką inwencję w szpeceniu naszego otoczenia, której nic nie ogranicza, często uznaje się za przejaw liberalizmu. A przecież już Adam Smith zauważył, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczynamy przeszkadzać innym. Dlatego nie dotyczy ona urbanistyki: nikt nie chce mieć wysypiska śmieci na osiedlu domków jednorodzinnych ani skupu złomu koło przystani jachtowej.

Długo musieliśmy uczyć się na własnych błędach i dopiero po okresie dzikiego kapitalizmu, gdy wielkie szmaty reklamowe odcięły nawet mieszkania od słońca, zaczynamy porządkować prawo. Najpierw pojawiły się regulacje dotyczące właśnie zasłaniania budynków, teraz nadchodzi prawdziwa rewolucja. Kancelaria Prezydenta RP szykuje wielkie sprzątanie Polski, przygotowując ustawę o ochronie krajobrazu.

Zobowiązuje nas do tego Europejska Konwencja Krajobrazowa, której przepisy miały być wdrażane już dwukrotnie: przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego oraz Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Ważne jest, aby obejmowały one wszystkie aspekty ochrony krajobrazu, od zwykłej estetyki szyldów aż po widokowe panoramy miast. Przepisy muszą też w spójny sposób odnosić się do innych ustaw i zapewnić możliwość skutecznej egzekucji prawa. Bo cóż z tego, że dziś można nałożyć mandat wysokości 500 złotych za powieszenie baneru na zabytkowej kamienicy, skoro taka suma jest zbyt niska, by powstrzymać bogatego wandala przed dalszym szpeceniem krajobrazu?

Polskie miasta próbowały dotychczas walczyć z tym problemem na własną rękę, jednak ograniczone możliwości powodowały, że właściwie poza parkiem kulturowym krakowskiego Starego Miasta, gdzie reklam wywieszać nie wolno, ponieśliśmy klęskę na całej linii. Wrocław próbuje iść śladem stolicy Małopolski, jednak przygotowanie odpowiednich dokumentów jest bardzo skomplikowane i przydałyby się jakieś proste zasady. Bo przecież każdy laik wie, że gigantyczne plakaty nie powinny szpecić historycznych budowli. W tej kwestii nie musimy opierać się na studiach urbanistycznych, analizach osi widokowych i pracy miejskich konserwatorów zabytków, i tak już zresztą wystarczająco zajętych. Dziś właściwie jedynym sposobem na usunięcie np. świecących tablic reklamowych jest zmiana planów miejscowych, co trwa minimum rok – a przecież wiele obszarów w ogóle nie jest nimi objętych! Pojawienie się nowego prawa uprości procedury.

Możemy spodziewać się wielu ciekawych zmian, choćby wyraźnego usankcjonowania zakazu budowy tzw. dominant krajobrazowych. Takimi dominantami są np. liczne warszawskie wieżowce. Kolejne będą lepiej wpasowane w miasto, ponieważ powstaną w okolicach, w których pozwoli na to plan miejscowy – na osiach widokowych, a nie tam, gdzie znalazła się wolna działka.

Poprawi się też bezpieczeństwo na drogach. Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych (tak, w ojczyźnie liberalizmu!), drastycznie ograniczone zostaną możliwości umieszczania billboardów w pasie drogowym, gdzie odciągają one uwagę kierowców.

Ważna będzie egzekucja przepisów, bo chociaż możliwość usuwania „obiektów, które oszpecają okolicę” (Art. 66 ust. 1 pkt 4 ustawy z dnia 7 lipca 1994 roku; Prawo budowlane) istnieje od dawna, jest to procedura niemal nie stosowana. Każdy zna dziesiątki miejsc tak brzydkich czy zaniedbanych, że jedynym sposobem na zmianę sytuacji jest albo buldożer, albo zmuszenie właściciela dotkliwną grzywną do zrobienia porządku.

Pamiętajmy, że jeśli utrzymujemy swą własność w złym stanie, to obniżamy także wartość sąsiednich nieruchomości. Dlatego warto znowu przypomnieć surowe amerykańskie prawo. Wychodząc ze słusznego założenia, że jedno zachwaszczone podwórko wpływa na postrzeganie nawet całej ulicy, nakazuje ono m.in. regularne strzyżenie trawnika przed domem.

Inicjatywa Kancelarii Prezydenta jest wyjątkowo cenna i pokazuje, że polityka miejska (choć w Polsce uporządkowania wymaga przestrzeń całego kraju, także poza miastami) staje się jednym z głównych obszarów wymagających regulacji.

Dzięki nadchodzącym zmianom zyska nie tylko krajobraz. Skorzysta na nich także branża reklamowa, ponieważ dziś ignorujemy kakofonię kolorów i kształtów atakujących nas z banerów przy ulicach. Nawet przedstawiciele firm outdoorowych przyznają, że taka ustawa im się przyda i pozwoli na poprawienie jakości ich reklam.

Posprzątajmy więc nasz krajobraz!

Przemysław Filar