Skip to content
KomunikacjaLinia 241. Na straży transportu publicznego na Dolnym Śląsku

Miłosz Cichuta dla Linii 241: Zmienić prawo, zwalczać wykluczenie transportowe na Dolnym Śląsku

Inicjatywę „Linia 241. Na straży transportu publicznego na Dolnym Śląsku” wspiera Sieć Obywatelska Watchdog Polska i Fundusz Obywatelski im. Ludwiki i Henryka Wujców. Projekt realizuje Towarzystwo Benderowskie. Treść dostępna na licencji CC BY-NC-SA 4.0.

Dzięki wsparciu Funduszu Obywatelskiego im. Ludwiki i Henryka Wujców Towarzystwo Benderowskie kontynuuje trwające od lat działania strażnicze w dziedzinie transportu publicznego na Dolnym Śląsku.

Tym razem omawiamy temat zmian w transporcie publicznym w kontekście wykluczenia transportowego na Dolnym Śląsku i różnych propozycji zmian, w rozmowie z ekspertem, Miłoszem Cichutą.

Czytaj też: Pierwszy sukces działań strażniczych! Będzie nowe połączenie z gminy Oleśnica przez gminę Długołęka do Wrocławia!

Jakie zmiany prawne w związku z transportem publicznym w Polsce by pan postulował? Jak zwalczać wykluczenie transportowe na Dolnym Śląsku?

Miłosz Cichuta (Akcja Miasto, Klub Sympatyków Kolei we Wrocławiu): – Najważniejszym tematem z perspektywy organizatorów przewozów i przewoźników na pewno jest ujednolicenie ulg. To absurdalne, że w przewozach kolejowych, w komunikacji miejskiej i w pozamiejskich przewozach autobusowych mamy zupełnie inne ulgi. To szczególnie szkodliwe na odcinkach, gdzie operuje kilku przewoźników miejskich i międzymiastowych, którzy działają na podstawie ustawy, ale muszą stosować zupełnie inne ulgi. Mogą ewentualnie korzystać z ulg handlowych, za które nie są zwracane pieniądze z budżetu państwa.

Przystanek autobusowy w Świdnicy

Druga rzecz to na pewno wspólna wyszukiwarka. Prowadziłem warsztaty na szkolnej konferencji klimatycznej i uczyłem uczniów, jak się poruszać transportem publicznym w Polsce poruszać. Mnogość aplikacji i stron, na których trzeba wyszukiwać połączenia, żeby gdzieś się dostać, jest ogromna. To jest bardzo duża bariera. Bo mając swój samochód, po prostu do niego wsiadamy i nie zastanawiamy się. Może pomyślimy, jak zoptymalizować trasę, żeby dojechać jak najszybciej i jak najmniej zapłacić za parking w miejscu docelowym. 

A w transporcie publicznym trzeba się zastanowić nad tym, jakie mamy ulgi, jaki bilet trzeba kupić, na ile stref i to wszystko tworzy dużą barierę. Nawet informacyjną, jest problem, żeby w ogóle dowiedzieć się, czy jakieś połączenie istnieje.

Czytaj też: Rowery elektryczne będą mogły być dofinansowane z nowego funduszu. To wzmocni Zielony Ład

Czyli taka wyszukiwarka powinna nie dość, że pokazać połączenia, to jeszcze pozwolić wyszukać i kupić bilety?

– Zdecydowanie. A ujednolicenie ulg sprawiłoby, że byłoby to zdecydowanie łatwiejsze. Rozliczenia między przewoźnikami i organizatorami też byłyby łatwiejsze. Więc taka możliwość zakupu biletu w jednym miejscu byłaby bardzo wskazana.

Miłosz Cichuta

Potrzebne jest pewne ujednolicenie pod względem informacji pasażerskiej. Bo jako pasażer podróżujący w różnych miejscach, gdyby nie moja wiedza dotycząca transportu zbiorowego, to prawdopodobnie wiele razy bym się poddał, bo po prostu nie rozumiałbym, co jest na danym rozkładzie jazdy.

Kolejna rzecz to kwestia finansowania i rzeczywistej organizacji: przeniesienia obowiązku organizacji z zapewnieniem odpowiednich środków z budżetu państwa. Ja cały czas stoję na stanowisku, że gminy nie powinny być organizatorem transportu publicznego, bo są zbyt małymi jednostkami. Mają zbyt wiele zadań, zbyt mało środków i po prostu tworzenie efektywnej siatki połączeń na tak niewielkim obszarze uniemożliwia tworzenie dogodnych relacji międzygminnych, wewnątrz powiatów. A przecież nie jesteśmy zamknięci w jednej gminie, często się przemieszczamy poza jej granice.

Kompetencje mają przejść od wojewodów do marszałków i marszałkowie będą teraz odpowiedzialni za przygotowanie planu transportowego.

– To jest pozytywna zmiana, ponieważ będziemy mieli z góry nieco bardziej określony plan. Natomiast nadal będzie to zależeć od woli urzędników danych gmin, czy powiatów: czy będą chcieli organizować takie połączenia.

Pojawiła się propozycja, żeby puszczać i autobusy, i pociągi na jednej linii. Dodatkowe kursy realizowane są autobusem elektrycznym. To jest kwestia indywidualna, w zależności od tego, jakie są warunki.

Takie rozwiązania przyda się w przypadku realizacji linii do Stronia Śląskiego. Ona ma dość peryferyjne położenie względem mijanych miejscowości, np. przykład Żelazno. Kolej już nie będzie tam wjeżdżać, nie będzie penetrować miejscowości. Tak samo Lądek-Zdrój, gdzie stacja jest położona w dość niekorzystnym miejscu. 

Czytaj też: Powiązać kolej z autobusem. Prawo do transportu publicznego w praktyce

Jedlina-Zdrój ma takie małe autobusy elektryczne na siedem osób. Podobny mógłby jeździć po Lądku czy w Stroniu, do Siennej i Jaskini Niedźwiedziej

– Potrzebne byłoby miejsce na narty, autobus mógłby jeździć przy każdym kursie KD. W niektórych miejscach na pewno taka komplementarność się przyda. Ale jako uzupełnienie, nie jako rywalizacja, bo to wtedy nie ma sensu.

Pociąg Kolei Dolnośląskich na Leśnicy

Sytuacja na linii do Stronia jest szczególna, bo tam jeździ trzech przewoźników: Koleje Dolnośląskie, Beskid i jeszcze PKS Kłodzko. Jest to jedna z lepiej obsługiwanych linii regionalnych.

Powinny być jakieś standardy minimalne dla każdej linii?

– Uważam, że dla danego typu linii, ustalonego przez województwo, trzeba by się trzymać minimum. Wiadomo, że nie do każdej miejscowości jesteśmy w stanie dojeżdżać 7–8 razy dziennie. Ale 4 razy dziennie jest konieczne, w przypadku miejscowości na 20-30 osób, w przypadku 100 osób już więcej. Nawet za PRL-u wszędzie były jakieś połączenia

Można myśleć o innych formach w postaci np. telebusów czy taksibusów, które są zamawiane przez pasażera. W przypadku naprawdę niewielkich miejscowości to może być rozwiązanie ekonomicznie uzasadnione.

Czytaj też: Działania strażnicze w walce z wykluczeniem transportowym. Linia 241 dojedzie do gmin

Hipermiasto

Towarzystwo Benderowskie

Dodaj komentarz