Małe kroki tworzą wielkie dzieło. O budowaniu tożsamości Wrocławia

We Wrocławiu na każdym kroku widać, że miasto ma za sobą skomplikowaną, a przez to fascynującą historię. Ale to dziedzictwo nie zawsze było traktowane z uwagą. W ostatnich latach coś we Wrocławiu zaczęło się zmieniać na lepsze. Jedną z  organizacji, która stara się pielęgnować to, co stanowi o wyjątkowości miasta, jest Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia. 

W TUMW wierzymy, że silna tożsamość lokalna jest jednym z fundamentów rozwoju miast. Z tego powodu częścią naszej misji uczyniliśmy pielęgnowanie skomplikowanej i wyjątkowej historii Wrocławia, a co za tym idzie, dbałość o pamiątki z przeszłości – zarówno te materialne, jak też niematerialne. Uważamy, że jest to szczególnie istotne w czasach, w których z jednej strony nowe inwestycje stale zastępują starsze budowle (nierzadko warte zachowania), a z drugiej dla wielu mieszkańców miasta tożsamość Wrocławia ma swój początek dopiero w 1945 r.

Pierwsze inicjatywy na tym polu zrealizowaliśmy w 2009 r., od tego czasu zabierając stanowisko w kilkudziesięciu kwestiach. W niniejszym tekście omówię jedynie najważniejsze z nich. Z ważnym zastrzeżeniem – większość naszych działań ma charakter nieformalny i staramy się inspirować do troski o tożsamość miasta, a obok TUMW na miejskiej scenie występują inni aktorzy. To sprawia, że nie można jednoznacznie stwierdzić związek między naszą inicjatywą, a realnym efektem pojawiającym się w przestrzeni. Proponujemy zatem traktować je jako „zbiegi okoliczności”.

Z szacunkiem do historii Wrocławia przed 1945 r. 

Uważamy, że Wrocław powinien szczycić się całą swoją ponad tysiącletnią historią, a nie tylko jej polską częścią. Dlatego często zabieramy głos w kwestiach dziedzictwa niematerialnego. Jednym z głównych jego obszarów jest nazewnictwo ulic, gdzie przypominamy radnym miejskim o ich własnej uchwale, nakazującej stosować nazwy historyczne na terenie historycznego centrum miasta. Najgłośniejszym przykładem takiej inicjatywy był nasz sprzeciw dla przemianowania fragmentu Promenady Staromiejskiej na bulwar rotmistrza Witolda Pileckiego. Naszym zdaniem obecna nazwa powinna zostać zachowana jako istniejąca w przestrzeni ponad 200 lat, a rotmistrz (bez wątpienia postać godna szacunku i naśladowania!) zasługuje na upamiętnienie nazwą w innym miejscu – poza centrum historycznym. Na szczęście, po kilku tygodniach medialnej wrzawy udało się wypracować kompromis. I Promenada Staromiejska nie zmieniła nazwy, a rotmistrz Witold Pilecki został uhonorowany pomnikiem oraz nazwą dużego ronda w drodze na wrocławskie lotnisko.

W kwestii nazewnictwa od wielu lat postulujemy również przemianowanie bezimiennego wzgórza w Parku Południowym na Wzgórze Georga Bendera – tak, jak nazywało się ono przed wojną. Georg Bender, który był nadburmistrzem Wrocławia przez 21 lat na przełomie XIX i XX w., dzięki swoim skutecznym rządom zmienił Wrocław w prawdziwą metropolię. Do dziś korzystamy z jego dokonań, jeżdżąc po moście Grunwaldzkim, spacerując po Parku Południowym czy korzystając z kompleksu Hali Stulecia. Po jego śmierci upamiętniono go właśnie na tym wzgórzu, umieszczając u jego stóp poświęcony mu kamień pamiątkowy. Po wojnie nazwę zniesiono, nie nadając nowej, a inskrypcję z kamienia pieczołowicie skuto.

Nasz postulat przywrócenia wzgórzu patrona spotkał się najpierw z poparciem Komisji Nazewnictwa Ulic przy Towarzystwie Miłośników Wrocławia, a potem Komisji Kultury i Nauki Rady Miejskiej. Niestety, projekt został ostatecznie zablokowany przez Prezydenta. Jego rzecznik decyzję tłumaczył faktem, że w polskim Wrocławiu nie możemy upamiętniać kogoś, kto w swoich książkach naukowych pisał, że Kopernik był Niemcem…

Podobny opór odczuliśmy, kiedy zgłosiliśmy kandydaturę prof. Reinharda Seltena do tytułu Honorowego Obywatela Wrocławia – najwyższego tytułu nadawanego przez miasto. Prof. Selten jest laureatem Nagrody Nobla z ekonomii, którą dostał w 1994 r. wspólnie ze słynnym Johnem Nashem (znanym z filmu „Piękny Umysł”) za odkrycia w dziedzinie teorii gier. Urodził się we Wrocławiu w 1930 r., jest zatem jedynym żyjącym wrocławianinem mogącym poszczycić się tak wysokim wyróżnieniem. Ba, w całej Polsce nie ma innego żyjącego noblisty uhonorowanego za swoje odkrycia!

Nadanie tytułu Honorowego Obywatela Wrocławia profesorowi Seltenowi byłoby symbolem dla całej wrocławskiej nauki i dobrze wpisywało się w ambicje miasta. Dla swojej propozycji uzyskaliśmy poparcie trójki rektorów wrocławskich uczelni, a także samego prof. Johna Nasha. Niestety, kandydatura prof. Seltena przepadła w tajnym głosowaniu w radzie miejskiej.  Większość radnych zdecydowała się poprzeć bezpieczną kandydaturę najpierw Władysława Frasyniuka (lokalnej legendy „Solidarności”), a później Bogdana Zdrojewskiego (pierwszego prezydenta Wrocławia w III RP).

Na szczęście, w ostatnich latach postrzeganie innej niż polska historii Wrocławia zaczyna się zmieniać na lepsze. Na tej fali zaproponowaliśmy, aby powrócić do przedwojennej tradycji umieszczania artystycznej wersji herbu miasta na głównych fasadach budynków użyteczności publicznej – szkołach, zajezdniach tramwajowych, mostach, a nawet stacjach transformatorowych. Herby te dostosowane były do architektury budynku i stylistyki panującej aktualnie w sztuce, dzięki temu dziś możemy się cieszyć bogato zdobionymi herbami w stylu neogotyckim z przełomu XIX i XX w. czy jego uproszczonymi modernistycznymi interpretacjami z lat 20. poprzedniego stulecia Nasza „uchwała symbolowa” jest obecnie procedowana przez Radę Miejską, która zdaje się być jej przychylna. Mamy nadzieję, że dzięki niej na rocznicę 500-lecia herbu w 2030 r. wrocławianie będą mogli podziwiać już nie tylko herby wykonane przed wojną, ale również bogatą kolekcję ich współczesnych wersji.

Ciągła walka o wrocławskie zabytki

Sporą częścią działań TUMW są też doraźne akcje, mające na celu ratowanie konkretnych zabytków zagrożonych – czy to poprzez ich zaniedbanie czy też świadomy plan wyburzenia. Jest to z pewnością najbardziej frustrująca część naszej działalności, w której zderzamy się z niejasnością przepisów, nadambitnymi planami inwestorów i – na szczęście coraz rzadziej – niechętnymi do pomocy urzędnikami.

Z powyższych powodów skuteczność naszych działań na tym polu nie jest wysoka, choć kilka osiągniętych na tym polu sukcesów motywuje nas do dalszej pracy. Wyburzony został m.in. schron piechoty na ulicy Grabiszyńskiej (o czym pierwsi poinformowaliśmy konserwatora), a także przędzalnia w Mysłakowicach (gdzie składaliśmy do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa). Niedawno swojego żywota dokonał wiadukt kolejowy rozpięty nad ul. Grabiszyńską (który proponowaliśmy przenieść w inne miejsce) i schron dowodzenia przy Dworcu Głównym PKP.

Ten ostatni przykład jest najbardziej bolesny. Z postulatem zachowania schronu występowaliśmy już w 2012 r. i zostaliśmy wtedy zapewnieni przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, że schron jest „wystarczająco chroniony” poprzez zapis w Miejscowym Planie Zagospodarowania Przestrzennego, a obiekt „zostanie ujęty w ewidencji zabytków”. Niestety, kiedy trzy lata później usłyszeliśmy o jego planowanym wyburzeniu okazało się, że Konserwator wydał formalną zgodę na rozbiórkę. Koniec końców, schron nigdy nie trafił do ewidencji, a ochrona w MPZP nie była jednoznaczna ani tym bardziej wystarczająca.

Nasze ostrzeżenia zostały zignorowane również w 2011 r. Wtedy alarmowaliśmy Urząd Miasta o wątpliwej reputacji nabywcy zabytkowego kompleksu Łaźni Miejskiej przy ulicy Teatralnej. Firma CFI, działająca wcześniej głównie w Łodzi, wsławiła się tam m.in. wyburzeniami zabytków chronionych wpisem do rejestru. W 2009 r. częściowo wyburzono zabytkowy kompleks fabryczny Zygmunta Richtera, natomiast cztery lata wcześniej w trakcie prowadzenia prac porządkowych runął zabytkowy budynek znanego fabrykanta Karola Scheiblera przy dawnym Wodnym Rynku. Łódzki Wojewódzki Konserwator Zabytków Wojciech Szygendowski stwierdził w jednym z wywiadów, że „z firmą walczy od lat i jest wobec niej bezradny”, a zajmująca się zabytkami radna Urszula Niziołek-Janiak mówiła że „CFI to duży problem dla służb konserwatorskich”. Dyrektor Departamentu Prezydenta Maciej Potocki zignorował jednak nasze obawy, odpisując nam, że inwestor „zgodnie z przeprowadzonym przez Gminę wywiadem gospodarczym cieszy się dobrą opinią jako wiarygodny i poważny partner”. Dzisiaj widać, że to my mieliśmy rację. Firma nie realizuje Programu Gwarantowanych Inwestycji, m.in. nie remontując elewacji obiektu czy rezygnując z otwarcia w nim hotelu butikowego oraz poszerzenia strefy SPA.

Na szczęście są również pozytywne przykłady takich doraźnych działań TUMW. Przyłożyliśmy swoją niewielką cegiełkę do uratowania XVIII-wiecznego kościoła ewangelickiego w Żeliszowie koło Bolesławca, zmuszając konserwatora do przeprowadzania kolejnych kontroli stanu obiektu i wydawania nakazów jego zabezpieczenia. Udało nam się również zainteresować tym tematem ogólnopolskie media, kiedy kościół stał się symbolem naszej ogólnopolskiej walki o większe fundusze na ochronę zabytków. Dziś obiekt jest już bezpieczny – należy do fundacji Twoje Dziedzictwo, która skutecznie zdobywa środki na jego rewitalizację.

Udało nam się również wywalczyć dalszą przyszłość dla kolekcji zabytkowych tramwajów, która niszczała na otwartym terenie za zajezdnią przy ulicy Legnickiej. W 2013 r. złożyliśmy projekt do Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego, w którym proponowaliśmy przeznaczenia 500 tys. zł na zabezpieczenie tej kolekcji oraz modelowy remont jednego z wagonów – czteroosiowego Maximum z 1901 r. Projekt zwyciężył, uzyskując blisko 2 tys. głosów. Początkowo współpraca z Urzędem Miasta układała się opornie, ale ostatecznie udało się umieścić kilkanaście najcenniejszych wozów pod dachem zajezdni. Reszta tramwajów niestety dalej czeka na lepsze czasy, ale na szczęście Maximum pięknieje z każdym tygodniem. Już niedługo powinien cieszyć oczy wrocławian, może stanie się również zalążkiem Muzeum Komunikacji Miejskiej.

Wreszcie, w 2014 r. wrocławski deweloper i2 Development kupił od Urzędu Marszałkowskiego Województwa dolnośląskiego dawne zabudowania Szpitala Babińskiego przy pl. Jana Pawła II – kompleksu o XVI-wiecznym rodowodzie. W tym czasie jedynie dwa ze znajdujących się tam obiektów wpisane były do rejestru zabytków, pozostałych jedenaście chronionych było jedynie poprzez wpis do ewidencji. Sprzedający teren Urząd Marszałkowski otwarcie sugerował – zarówno w ogłoszeniach, jak i na makietach – że poza dwoma rejestrowymi zabytkami wszystkie pozostałe obiekty można wyburzyć. Niedługo po transakcji podobne plany ogłosił publicznie deweloper. Podjęliśmy szybką interwencję tak medialną jak i formalną, apelując do konserwatora o ochronę obiektów, a do inwestora o poszanowanie tożsamości Wrocławia. Niedługo później konserwator wojewódzka ogłosiła plan ochrony całego kompleksu, a i2 Development zmienił plany z wyburzenia na adaptację obiektów, prezentując okazałe wizualizacje. Z niecierpliwością czekamy teraz na jej wynik.

Systemowy pomysł na ochronę skarbów architektury Wrocławia

Najbardziej pracochłonną, ale również efektywną częścią naszej działalności są działania systemowe. To projekty dotyczące dużych zbiorów obiektów, często trwające długie miesiące.

W 2009 r. wyburzono budynki XIX-wiecznej cukrowni „Wrocław” na Sołtysowicach, które nie były chronione wpisem do rejestru zabytków. Było to kolejne takie wydarzenie, po zniszczeniu zabudowań m.in. rzeźni miejskiej na ulicy Legnickiej czy cukrowni na Klecinie. Oburzeni tym faktem, wystosowaliśmy list otwarty do konserwatorów zabytków. Zaapelowaliśmy w nim o rozszerzenie rejestru i uwzględnienie większej liczby obiektów poprzemysłowych. Kilka miesięcy później ochroną zostały objęte m.in. młyn Sułkowice (niestety z wyłączeniem elewatora), zabudowania Portu Miejskiego czy Zajezdnia Ołbin.

W grudniu 2011 r. zaapelowaliśmy do Prezydenta Wrocławia o ograniczenie wydatków na świąteczne oświetlenie centrum miasta oraz przeznaczenie oszczędności na rekonstrukcję czterech hełmów wież, których od wojny brakuje w sylwecie miasta – na kościołach św. Macieja oraz Marii Magdaleny oraz na klasztorze Urszulanek. W ten sposób zamiast ozdoby służącej kilka tygodni uzyskalibyśmy upiększenie miasta na kolejnych kilka stuleci. Zgodnie z naszymi wyliczeniami wyłączenie co trzeciej lampki na ulicach pozwalało oszczędzić około 500 tys zł rocznie, co wystarczy na rekonstrukcję jednego hełmu w każdym sezonie.

Nasz apel został początkowo skrytykowany jako atak na stojącą w Rynku świąteczną choinkę. Ale trzy miesiące później Miejska Konserwator Zabytków przyznała klasztorowi Urszulanek ponad 330 tys. zł dotacji na pierwszy etap prac nad rekonstrukcją hełmu, a rok później o bardzo zbliżoną kwotę zmniejszono budżet na świąteczne oświetlenie ulic.

Od kilku lat walczymy również o docenienie budynków z młodszą metryką, zwanych czasami dobrami kultury współczesnej. Po pierwsze, w 2012 r. włączyliśmy się do akcji propagującej objęcie ochroną Audytorium Wydziału Chemii przy ulicy Joliot-Curie, które architekt Zbigniew Maćków nazwał „najlepszym budynkiem wzniesionym w powojennej Polsce” – obecnie jest to najmłodszy prawem chroniony zabytek w naszym kraju. Idąc za ciosem, na początku 2015 r. złożyliśmy wniosek o objęcie podobnym statusem powstałego w 1993 r. postmodernistycznego domu towarowego Solpol przy ul. Świdnickiej – symbolu lat 90. i transformacji gospodarczej.

Nasz apel wywołał wyjątkowo głośną dyskusję medialną, która sięgnęła aż francuskiego pisma „Le Figaro”. W pierwszej instancji Konserwator odmówił objęcia Solpolu ochroną, lecz odwołaliśmy się od tej decyzji do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wsparci przez najlepszych wrocławskich architektów i czołowych znawców postmodernizmu. W tej sprawie formalna procedura jest ciągle w toku.

Z kolei latem 2015 r. nawiązaliśmy współpracę z Politechniką Wrocławską. Uczelnia zdecydowała o wyburzeniu swojej powstałej w latach 70. stołówki przy ul. Janiszewskiego, która była domem m.in. dla legendarnej wrocławskiej giełdy komputerowej. W porozumieniu z Politechniką udało nam się zabezpieczyć ozdobne prefabrykaty betonowe, na które obecnie szukamy miejsca w przestrzeni publicznej.

Potyczki z Krakowem o pieniądze na zabytki w Polsce

Inicjatywą TUMW największym zasięgu i wymagającą największego nakładu pracy był z pewnością Apel o Sprawiedliwy Podział Funduszy na Ochronę Zabytków w Polsce. Stworzyliśmy go w 2012 r., przerażeni stanem dolnośląskich zabytków leżących poza granicami Wrocławia. Szukając możliwości uzyskania finansowania dla dawnego kościoła ewangelickiego w Żeliszowie koło Bolesławca dowiedzieliśmy się, że od blisko 30 lat znaczna cześć centralnych funduszy przeznaczanych na ochronę dziedzictwa jest dedykowana wyłącznie dla stolicy Małopolski, za pośrednictwem Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa (SOZK). Na przestrzeni lat było to od jednej trzeciej do połowy wszystkich funduszy z budżetu państwa przeznaczanych na ten cel, chociaż w Krakowie znajduje się jedynie niecałe 2 proc. krajowych zabytków! To sprawia, że skromna i tak kwota jest wykorzystywana nieefektywnie. Bo w sytuacji, gdy w małych miastach i wsiach całego kraju każdej zimy giną niezabezpieczone pałace, w Krakowie publiczne dofinansowanie uzyskują remonty kamienic z XX w.

Aby naprawić tę sytuację, stworzyliśmy koalicję 16 organizacji z 14 polskich miast i wspólnie wystąpiliśmy do parlamentu najpierw z Apelem, a potem z konkretnymi propozycjami rozwiązań systemowych. Zasugerowaliśmy m.in. stworzenie Funduszu Pomników Historii dbającego o zabytki najcenniejsze oraz Pogotowia Konserwatorskiego, mającego zająć się zabytkami zagrożonymi. W trakcie ich opracowywania rozmawialiśmy m.in. z Ministrem Kultury, Kancelarią Prezydenta, Generalnym Konserwatorem Zabytków, a także licznymi konserwatorami oraz właścicielami obiektów zabytkowych.

O ile przyjęcie polityczne, eksperckie i medialne naszej inicjatywy była bardzo dobre, o tyle we właściwych dyskusjach i głosowaniach sejmowych głosy sprzeciwu były już dużo wyraźniejsze. Propozycję zlikwidowania krakowskiego przywileju potraktowano jako atak na polskość, miasto „królewskie i papieskie”. Doszło nawet do tego, że przewodniczący SKOZK prof. Franciszek Ziejka publicznie stwierdził, że lepiej wydawać pieniądze na zabytki „nasze od średniowiecza”, niż jakieś „budowane przez innych” – zapomniał przy tym wspomnieć kto właściwie stworzył ołtarz w Kościele Mariackim.

Koniec końców, po wielu staraniach obejmujących m.in. dyskusje na blogu prezydenta Krakowa prof. Majchrowskiego, godziny spędzone nad stenogramami sejmowymi i statystykami czy wykupienie pod Wawelem billboardu z informacją o inicjatywie, udało się osiągnąć nasz cel jedynie cząstkowo – ograniczenia budżetu SKOZK z 42 mln zł do 30 mln zł rocznie przeznaczone zostały na zabytki w jedynie niewielkiej części. Wprowadzenie postulowanych przez nas rozwiązań systemowych obecnie może okazać się trudniejsze, ponieważ pochodzący z Krakowa prezydent Polski Andrzej Duda już zapowiada obronę przywileju miasta, z którego pochodzi.

Tożsamość stała się ważna – i oby tak dalej!

Minęło sześć lat od chwili, gdy TUMW zaczął aktywnie działań w obszarze tożsamości. Mamy wrażenie, że udało się nam osiągnąć pewne rzeczy widoczne na co dzień w przestrzeni miejskiej, ale przede wszystkim wpłynąć na dyskurs publiczny. Dziś wyburzenie zabytku wywołuje społeczne oburzenie, a mieszkańcy bardziej interesują się historią swojego miasta. Mamy nadzieję, że ten trend utrzyma się w kolejnych latach, a Wrocław będzie stale zmieniał się na lepsze, zachowując w tym procesie wrażliwość na dziedzictwo swojej niełatwej, ale przez to bogatej i fascynującej historii.

Marek Karabon
Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia

Na zdjęciu: herb Wrocławia na budynku Arsenału Miejskiego przy ul. Cieszyńskiego (fot. StaSta, dolny-slask.org).

Projekt „Przestrzeń Wrocławia” realizowany jest w ramach programu Fundacji Batorego „Obywatele dla Demokracji” ze środków państw EOG.

Licencja Creative Commons Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.