Gorący tematKultura i nauka

MIASTOmovie 2017: Po co rozmawiać o filmach o mieście?

Za nami już niemal cała piąta edycja MIASTOmovie pod motywem przewodnim sąsiedztwa. Rozmawialiśmy o książkach i filmach, a przede wszystkim – postawionych problemach. A skąd w ogóle wziął się pomysł na taki festiwal? Zapytaliśmy o to organizatorów.

Aleksandra Zienkiewicz: To już piąta odsłona MIASTOmovie, na którym eksplorujecie miejskie tematy. Skąd w ogóle pomysł na ten festiwal? Czy uważaliście, że we Wrocławiu jest publika przygotowana na takie wydarzenie? Czy odpowiadaliście na jakąś specyficzną potrzebę?

Lech Moliński: Wracając do początków, trzeba wspomnieć o takiej inicjatywie, która nazywała się Akademia Filmu Dokumentalnego „MovieWro”. Odbywała się ona jeszcze w sali Kina Warszawa, a potem przez pierwszy rok funkcjonowania Dolnośląskiego Centrum Filmowego. To były spotkania w formule prelekcja, pokaz, dyskusja, gdzie punktem wyjścia były różne filmy dokumentalne, połączone w cykle. To tam stworzyliśmy fundamenty Wrocławskiej Fundacji Filmowej, bo poznaliśmy się z Pawłem Kosuniem, Kubą Żarym, Adamem Krukiem, Alicją Kanią i wieloma osobami, które działają z nami do dziś. Po kilku latach, po otwarciu DCF-u i kina Nowe Horyzonty, gdy pojawiło się bardzo dużo pokazów filmów dokumentalnych, ten pierwotny potencjał zaczął się wytracać. I mniej więcej wtedy wytracał się też impet spotkań na tematy miejskie w Infopunkcie Łokietka 5, które inicjował w dużej mierze Łukasz Medeksza przy współudziale Rolanda Zarzyckiego i Przemka Filara. I to właśnie oni zaproponowali, żeby zrobić pokazy filmów o mieście i o nich rozmawiać. Od początku czuliśmy, że jest potencjał na takie wydarzenie. To był taki moment, kiedy we Wrocławiu takiej publicznej dyskusji o aktualnych wyzwaniach i problemach miasta brakowało. I nasza pierwsza edycja wynikała z potrzeby tego, żeby zareagować, zainterweniować w takich palących kwestiach. Poruszyliśmy wtedy: estetykę przestrzeni publicznej pod kątem reklam, handel w mieście, rolę rzeki w mieście oraz sposoby na odnowę miast. To podejście interwencyjne porzuciliśmy po drugiej edycji – już nie czuliśmy tej palącej potrzeby, żeby w ogóle wytworzyć pole do dyskusji, bo ono się pojawiło we Wrocławiu. Dlatego formułę festiwalu zmieniliśmy na edukacyjno-refleksyjną i wywoływaliśmy rozmowy na tematy, które wydają nam się interesujące, a są nieprzedyskutowane, niepodjęte w debacie publicznej.

Anka Bieliz: Ważne jest też to, że zaczęliśmy każdą z edycji profilować. Od trzeciej edycji MIASTOmovie każdy festiwal odbywał się pod jednym tematem przewodnim. Natomiast edycje pierwsza i druga to było pole do ogólnej rozmowy wokół różnych problemów, które w mieście się pojawiają.

Aleksandra: Skąd w takim razie bierzecie pomysły na filmy i jak je wybieracie?

Lech: Dla pierwszych dwóch edycji dobieraliśmy filmy pod kilka tematów, które chcieliśmy poruszyć. Tytuły odpowiednich filmów szukała głównie Magda Przewłocka w zasobach internetu i na festiwalach. Przy pierwszej edycji udało się to bezproblemowo, a przy drugiej było już dużym wyzwaniem, także dlatego, że mieliśmy dwie edycje na różne tematy w tym samym roku. Później się okazało, że przygotowanie ich obu tak perfekcyjnie, jakbyśmy chcieli, było trudne. Natomiast już od trzeciej edycji mieliśmy jeden temat przewodni, na który chcieliśmy zwrócić uwagę i o nim dyskutować. I ten motyw główny wyznacza filmy, które do niego dobieramy. Natomiast jest też tak, że jak wiemy o jakimś świetnym filmie, który po prostu czeka na to, żeby go pokazać, to też może wpłynąć na naszą decyzję, jak sprofilować kolejną edycję.

Aleksandra: W programie tegorocznego MIASTOmovie mamy Barbicanię i Mieszkanie w Berlinie, które były już pokazywane w poprzednich edycjach festiwalu. Pierwszy raz się zdarza, że powtarzacie filmy. Dlaczego?

Lech: Po prostu trochę nam żal, że pokazujemy jakiś film, a potem on znika, mimo że jest dobry i wartościowy. Dlatego też zdecydowaliśmy, że będziemy niektóre dokumenty powtarzać, niekoniecznie na MIASTOmovie. I tak Mit Pruitt-Igoe przypomnieliśmy w tym roku na Przeglądzie Sztuki Survival, pokazywaliśmy go też w Poznaniu i w Katowicach. I generalnie chcemy coraz więcej rzeczy powtarzać, nawiązywać do nich. Myśleliśmy pierwotnie o takim cyklu „Przeżyjmy to jeszcze raz“, ale trochę z powodów finansowych nie zrobiliśmy tych dodatkowych pokazów. Natomiast postanowiliśmy sięgnąć po dwa tytuły z poprzednich edycji, które cieszyły się dużą popularnością (np. Barbicania w zeszłym roku wyprzedała się w kilka dni). Na pewno będziemy chcieli za jakiś czas pokazać znów Krainę pałaców, która wywołała pozytywną reakcję widzów. Bowlingtreff wyświetliliśmy w Poznaniu i jak tylko pojawi się jakaś okazja, to też postaramy się powtórnie go pokazać we Wrocławiu. A jeśli chodzi o Barbicanię i Mieszkanie w Berlinie, to przez pryzmat tegorocznego tematu – sąsiedztwa – możemy na nie w nowy sposób spojrzeć.

Anka: Rzeczywiście w tej edycji jest to fajne, że pokazujemy zupełnie inny kontekst tych filmów, że mogą one być zupełnie inaczej czytane. Barbicania porusza temat wpływu architektury na relacje sąsiedzkie, ale też sąsiedztwa takiego kompleksu zabudowy z innymi częściami miasta. Mieszkanie w Berlinie podnosi aspekt sąsiedztwa międzykulturowego.

Aleksandra: A jaka jest Wasza publiczność, kto interesuje się oglądaniem tematyki miejskiej w kinie?

Lech: Pytanie jest trudne, bo gdybyśmy to wiedzieli, to wiedzielibyśmy, co proponować, by perfekcyjnie zapełniać każdą salę i każdy seans. Na początku właśnie, kiedy te tematy były trochę inne, czyli bardziej interwencyjne: rola rzeki w mieście w momencie, gdy Wrocław raczej był odwrócony od Odry, centra handlowe, kiedy jeszcze jakoś wydawało się, że może Wroclavia nie powstanie, to wtedy była silna potrzeba ze strony rodzących się ruchów społecznych, aktywistycznych, by być wysłuchanym. I my staraliśmy się być taką platformą, która miała zapewnić im tę możliwość dyskusji. Później możliwości rozmowy pojawiło się więcej, stąd zmiana konwencji festiwalu. Postawiliśmy na to, by MIASTOmovie było swego rodzaju świętem. Pokazujemy filmy z całego świata, więc i dotykamy problemów miejskich, które niekoniecznie są znane z wrocławskiego podwórka. Teraz, gdy ta tematyka weszła do pewnego mainstreamu, na festiwalu pojawiają się młodzi ludzie, którzy chcą się czegoś dowiedzieć.

Anka: W naszych rozmowach bardzo szybko pojawiła się refleksja, że spotkanie i rozmowa jest zdecydowanie lepszą formułą i skłania więcej osób do uczestnictwa, niż tylko dyskusja zaproszonych gości, gdzie często ten element włączenia publiczności mocne osobowości na scenie mogą zniwelować. Dobrze nam przy poprzedniej edycji sprawdził się też model, że robimy wydarzenie, gdzie punktem wyjścia są książki albo jakieś publikacje. Trochę też wędrujemy po różnych miejscach po mieście z atrakcjami festiwalowymi (spacerem, wystawą, koncertem), żeby wciągnąć nowe osoby. Przy poprzedniej edycji bardzo mocno zauważyliśmy to, że pojawili się uczestnicy, niezwiązani w ogóle z kierunkami architektonicznymi czy z ruchami aktywistów miejskich. Coraz częściej też widzimy osoby starsze. Tak więc z jednej strony nasza publiczność zaczyna nam się rozpływać, ale z drugiej strony jest dość zróżnicowana.

Aleksandra: Macie już pomysł na kolejną edycję? Czy możecie uchylić rąbka tajemnicy?

Lech: Termin planowany jest odrobinę wcześniej niż tegoroczna edycja, bo na drugą połowę września, żeby MIASTOmovie działo się w tym samym czasie i było taką filmowo-artystyczno-muzyczną częścią Europejskiego Tygodnia Mobilności. W tym roku był taki pomysł, żeby zrobić jakieś pokazy filmów o tematyce transportowej, co ostatecznie nie wyszło, ale zainspirowało nas właśnie do wybrania terminu wrześniowego. Idea ta ładnie się połączyła z naszym planem, by kolejnym tematem MIASTOmovie była ulica – w takich wymiarach od podstawowego organizowania formy życia jednostki w mieście, przez przestrzeń sztuki, po przestrzeń protestu.

Zależy nam na tym, żeby Wrocław był takim miastem, w którym ludzie robią rzeczy wspólnie. I nasz przyszłoroczny temat jest doskonałą okazją, by w ramach Europejskiego Tygodnia Mobilności współpracować z wieloma partnerami. Tak jak w tym roku: połączyliśmy siły z Przestrzenią Muzyczną Tony, Tajnymi Kompletami, Muzeum Architektury, Dolnośląskim Festiwalem Architektury, mikroGRANTAMI i „Sąsiadujemy“, Centrum Architektury, Instytutem Reportażu. Podoba nam się taka duża liczba partnerstw i kumulowania energii w jednym wydarzeniu.

Aleksandra: Dziękuję za rozmowę.


Anka Bieliz – absolwentka historii sztuki, kulturoznawstwa o specjalizacji performatyka oraz communication design na UWr; współpracuje z organizacjami pozarządowymi w zakresie pozyskiwania oraz prowadzenia i rozliczania funduszy na działalność, zarówno ze źródeł krajowych, jak i międzynarodowych.

Lech Moliński – wiceprezes Wrocławskiej Fundacji Filmowej i jej fundator; dziennikarz filmowy, animator kultury, organizator wydarzeń filmowych, współautor projektów „Akademia Filmu Dokumentalnego MOVIEWRO”, „Polish Cinema for Beginners”, „MIASTOmovie” i „KinoSchron”.