Chrońmy to, co zostało z różnorodności architektury Wrocławia

Zabytki Wrocławia to prawdziwy róg obfitości. Przez kolejne stulecia aż do 1945 r. można było w nim znaleźć mnóstwo perełek, słynnych na całym świecie. Co nam dziś zostało z tego dziejowego dorobku stolicy Dolnego Śląska? Odpowiedzi na to pytanie szuka w swoim tekście Jan Jerzmański. 

Minione wieki obdarzyły Wrocław bogatym dziedzictwem kulturowym, przejawiającym się głównie w licznych i różnorodnych obiektach architektury oraz w rozwiązaniach urbanistycznych. Wśród nich zdarzały się realizacje przewyższające poziom regionalny i zaliczane do dorobku architektury światowej. Rok 1945 był przełomowy w historii miasta. Rozpoczął się kilkumiesięcznym szturmem wojsk radzieckich oraz zaciętą obroną załogi Festung Breslau, które spowodowały wielkie spustoszenia w tkance miasta, zakończył się zaś masowymi wysiedleniami niemieckiej ludności miasta. Po raz pierwszy w historii Wrocławia jego ciągłość kulturowa została przerwana.

Tuż po wojnie głównym zadaniem nowych władz stało się odgruzowanie miasta oraz zabezpieczenie jego najcenniejszych zabytków, które rozpoznano jako architekturę gotycką, kojarzoną z polskim okresem panowania na Śląsku. Do początku lat 50. zdołano odbudować katedrę św. Jana Chrzciciela, trwały prace remontowe przy wszystkich średniowiecznych kościołach staromiejskich, budowlach publicznych, reliktach fortyfikacji z czerwonej cegły (których nawet przybyło w stosunku do stanu sprzed wojny). W następnej kolejności rozpoczęła się odbudowa Rynku i kamienic mieszczańskich. Za szczególnie cenne uznano zespoły barokowe. Często posuwano się do rekonstrukcji operując jedynie materiałami ikonograficznymi. Brak środków finansowych spowodował, że proces ten w latach 60. przerwano i w nieodbudowanych do tej pory częściach Starego Miasta wprowadzono współczesną zabudowę mieszkaniową, bez uszanowania średniowiecznego układu ulic.

zaklady_przemyslowe_kwidzynska
Wyburzanie dawnych zakładów przemysłowych przy ul. Kwidzyńskiej.

Co zostało po Niemcu, mieszczaninie i kapitaliście, jest nam wrogie

Stosunek wobec niemieckiego dziedzictwa kulturowego – budowli z czasów pruskich, z okresu prosperity XIX-wiecznego city, wielkomiejskich rozwiązań urbanistycznych republiki Weimarskiej czy architektury z okresu III Rzeszy był wrogi. Miały na to wpływ traumatyczne doświadczenia czasów okupacji niemieckiej, rzutujące na powojenne postrzeganie dokonań tej nacji także w dziedzinie kultury oraz stosunkowo młoda metryka tych budowli. Podziwiane dziś kamienice z przełomu XIX i XX w. miały tuż po wojnie dopiero 50 lat i nie były uważane za zabytkowe.

O architekturze kojarzonej z mieszczaństwem i kapitalizmem, a więc figurami identyfikowanymi przez PRL jako wrogie i przebrzmiałe, również nie wyrażano się dobrze. Dość powiedzieć, że w przewodniku po Wrocławiu wydanym w 1975 r. nazwano ją „szablonowym budownictwem XIX i XX w.”. Promowanie zabytków „polskich” oznaczało oczywiście pozostawienie obiektów poniemieckich swojemu losowi. Często rozbierano nawet nie uszkodzone budynki, w innych dokonywano tylko prowizorycznych napraw. Uszkodzoną Halę Targową nr 2 przy obecnej ul. Zielińskiego, stanowiącą połączenie cech protomodernizmu i secesji, rozebrano w 1973 r. Zniknęło klasycystyczne skrzydło Pałacu Królewskiego, które nie znalazło swych obrońców. Podobnie stało się z szykownym gmachem muzeum przy pl. Muzealnym.

W gorączce „porządkowania miasta” popełniano także ewidentne błędy z punktu widzenia nastrojów epoki. Wysadzono w powietrze Młyny św. Klary, zabytek o średniowiecznym rodowodzie, którego zniszczenie odbiło się szerokim echem w Polsce. Inne budowle trwały, gdyż były potrzebne powoli zaludniającemu się miastu. Solidne, neogotyckie szkoły i budynki klasztorne przyjmowały nowych adeptów, neorenesansowy zespół gmachów Politechniki Wrocławskiej wypełnił się studentami i pracownikami nowej uczelni. Wielkomiejskie kamienice czynszowe stanowiły główny zasób mieszkaniowy Wrocławia, w eklektycznych willach o bajkowej architekturze, łakomych kąskach dla nowej władzy rozdającej nieruchomości na terytorium „Nowej Polski”, umieszczano sztaby wojskowe, posterunki milicji, szkoły i przytułki. W XIX-wiecznych fabrykach ogołoconych z wyposażenia wznowiono produkcję, a w secesyjnych i modernistycznych domach handlowych lokowano przedsiębiorstwa państwowe. Potężne gmachy, rozbudowana infrastruktura kolejowa, drogowa i wodna, pruskie więzienia i szpitale – wszystko to służyło odradzającej się Polsce.

mlyn_sulkowice
Zabudowania dawnego Młyna Sułkowice, w centrum budynek przeznaczony do rozbiórki, zdjęcie z 2014 r.

Przełom polityczny roku 1989 oznaczał także przełom w podejściu do dziedzictwa kulturowego Wrocławia. Retoryka antyniemiecka i podkreślanie polskości miasta wyrażanej w jego gotyckich zabytkach ustąpiły miejsca zainteresowaniu niemiecką przeszłością miasta, nowymi badaniami naukowymi „rehabilitującymi” architekturę z czasów Breslau oraz tworzeniem architektury inspirowanej wielokulturowym dziedzictwem miasta. Organizowany w 1997 r. kongres eucharystyczny przyspieszył odświeżenie Rynku (i odmalowanie poszarzałych kamienic). Inna wielka impreza, czyli Euro 2012, wymogła rewitalizację podupadłego gmachu Dworca Głównego (o kształcie gotyckiego zamczyska) wraz z otoczeniem. Planowana na rok 2016 Europejska Stolica Kultury okazała się zaś przyczynkiem do odnowienia osiedla WuWa z 1929 r. To element unikatowego dziedzictwa o randze światowej, który przez wszystkie powojenne lata pozostawał niemal w ukryciu i sami wrocławianie nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia kubicznych budynków rozrzuconych na fragmencie Parku Szczytnickiego.

Przemysł upadł, zniknęli świadkowie jego pamięci

O ile 40 lat po wojnie zdecydowana większość najcenniejszych obiektów zabytkowych znajdowała się już w rejestrze zabytków, o tyle nie odnotowano poprawy losu wielu budowli i nadal zdarzały się spektakularne rozbiórki. Upadek przemysłu w latach 90. doprowadził do zamknięcia wielu zakładów przemysłowych – dawnych fabryk epoki industrialnej. Z pejzażu miasta bezpowrotnie zniknęła większość zabudowy Cukrowni Klecina, w miejscu której nie powstał obiecany przez nowego właściciela zespół wielofunkcyjny. W kolejnej dekadzie wyburzono także Cukrownię Sołtysowice. W latach 1999-2000 zniknęły cztery hale rzeźni miejskiej przy ul. Legnickiej, w których obronie nie stanął ówczesny architekt miejski. Zaprzepaszczono okazję do rewitalizacji zespołu i w miejscu rzeźni powstało centrum handlowe o kształcie imitującym architekturę wyburzonego zabytku.

kotlownia_Paczkowska
Opuszczone budynki kotłowni przy ul. Paczkowskiej.

W 2013 r. dokonano efektownego wysadzenia w powietrze elewatora na terenie Młyna Sułkowice. Majestatyczny obiekt z 1925 r., chroniony zapisami w planie miejscowym, nie pasował do wizji przekształcenia terenu dawnego młyna na nowoczesną przestrzeń ekspozycyjno-handlową. Smutny los elewatora ma podzielić kilka innych historycznych obiektów na tym terenie, które nie znalazły się w rejestrze zabytków. Podobnym rezultatem zakończyła się „rewitalizacja” dawnego Browaru Piastowskiego, który miał się przekształcić w osiedle mieszkaniowe, ale poza wyburzeniem słodowni z końca XIX w. inwestor nie dokonał już niczego.

Stojący samotnie nad kanałem żeglugowym Elewator Odra (z 1939 r.) został w ostatnich latach ogołocony z wyposażenia. I teraz ta okazała, ceglano-betonowa budowla wystawiona jest na niszczycielskie działanie deszczu, wlewającego się przez otwory po wymontowanych oknach. Pomimo znaczącego dziedzictwa przemysłowego (przed wojną wzdłuż rzek i kanałów lokowano całe zespoły fabryk) Wrocław nadal nie doczekał się kompleksowej rewitalizacji dużego terenu poindustrialnego, inaczej niż np. Łódź (Centrum Manufaktura) czy Poznań (Stary Browar).

Elewator_Odra
Opuszczony Elewator Odra.

Przetrwały wojnę, uległy interesom deweloperów

Podobna sytuacja dotyczy architektury militarnej. We Wrocławiu, XIX-wiecznej twierdzy rozbudowywanej do końca II Wojny Światowej, zachowało się wiele interesujących fortyfikacji i schronów. W czasach zimnej wojny wiele z nich było nadal użytkowanych, dopiero ostatnie lata przyniosły gwałtowne pogorszenie ich sytuacji, gdy stały się przedmiotem zainteresowania deweloperów. Sprzyjały temu dwa czynniki: niska świadomość społeczna odnośnie wartości zabytkowej tych obiektów (wg ustawowej definicji są to zabytki) oraz zamieszanie po stronie służb konserwatorskich, które nie przygotowały strategii postępowania wobec militarnego dziedzictwa miasta, a wielu obiektów nie objęto ewidencją czy rejestrem zabytków.

Wybudowany w latach 1891-1892 schron piechoty przy ul. Dembowskiego obudowano blokami deweloperskimi tak, że dziś jego widok cieszy tylko mieszkańców nowego mini osiedla. Mniej szczęścia miał podobny schron przy ul. Grabiszyńskiej, który jako własność prywatna został wyburzony pod koniec 2014 r. mimo interwencji służb konserwatorskich. Zabytku nie uchroniła jego lokalizacja – na uboczu miasta, pomiędzy nadrzeczną zielenią a cmentarzem. W tym miejscu prawdopodobnie powstaną budynki mieszkalne. W ostatnich tygodniach zniknął też dwukondygnacyjny schron na południowych rogatkach miasta, we wsi Wysoka, zmodernizowany przez Polskie Wojsko Ludowe na przeciwatomowy schron dowodzenia.

schron_piechoty_Grabiszynska
Zburzony schron piechoty przy ul. Grabiszyńskiej.

Kolejnym ciosem dla tego typu dziedzictwa kulturowego było zniszczenie doskonale zachowanego – wraz z wyposażeniem – obiektu przy Dworcu Głównym. Dawny schron przeciwlotniczy wzniesiony dla kolei wyburzył nowy właściciel, który planuje w tym miejscu dwa biurowce wraz z garażem podziemnym. Sukcesem zakończyła się natomiast modernizacja byłego schronu przy pl. Strzegomskim, dużego obiektu z 1942 r., który od 2011 r. jest tymczasową siedzibą Muzeum Sztuki Współczesnej.

Wyburzenia na oślep

Lepszy los od architektury industrialnej i militarnej spotkał dawne kamienice czynszowe, których do dziś pozostało w mieście prawie 7 tys. Niestety, zdarzają się wciąż nieuzasadnione wyburzenia. Wiele budynków pospiesznie rozebrano po powodzi z 1997 r., choć zalaniu uległa jedna czwarta miasta. Inne, podobnie jak za PRL, wyburza się pod poszerzanie ulic, choć na Zachodzie zarzucono takie praktyki już kilka dekad temu. Uznano bowiem, że nie przynoszą one pożądanych skutków. W ten sposób we Wrocławiu pozbyto się m.in. kilku kamienic przy ul. Wyszyńskiego, w zamian uzyskując dodatkowy pas ruchu na odcinku kilkudziesięciu metrów.

willa_Wilczy_Kat
Willa – jedyna pozostałość po wyburzonej fabryce lodu na Wilczym Kącie.

Kontynuacją tego typu błędnej polityki miasta są plany wyburzenia sześciu sąsiadujących ze sobą kamienic przy ul. Pułaskiego. Okazałe budynki w stylu neorenesansowym zostały już opróżnione z lokatorów, a sama ulica – jedna z najszerszych w tej części miasta – ma zostać dwukrotnie poszerzona. Trudno zrozumieć, dlaczego pod wytyczanie nowych tras uparcie przeznacza się obszar zwartej zabudowy śródmiejskiej, stanowiącej wraz z historycznymi budynkami wciąż działający organizm dawnej XIX-wiecznej metropolii, gdy tymczasem na obrzeżach miasta masowo wznosi się osiedla mieszkaniowe pozbawione rozwiniętego układu komunikacyjnego.

Trzeba działać, zanim będzie za późno!

Do miasta Wrocławia wciąż należy ok. 1,7 tys. kamienic czynszowych, a wszystko przez ich powojenne przejęcie przez państwo. Wiele z nich jest już w bardzo złym stanie, nigdy nie remontowane (nawet przez ponad 100 lat!), dobiegają okresu tzw. śmierci technicznej. Dlatego dawna zabudowa czynszowa we Wrocławiu stała się w ostatnich latach przedmiotem licznych uchwał i strategii miejskich. W 2005 r. rozpoczęto realizację „Programu rewitalizacji Wrocławia” oraz programu „100 kamienic”, rok później narodził się „Program dotowania remontów kamienic należących do wspólnot mieszkańców”. Północna część Śródmieścia, jeden z dwu największych w mieście zespołów zabudowy pierzejowej z przełomu XIX i XX w., znalazła się w Obszarze Wsparcia, co miało ułatwić pozyskiwanie środków na remonty budynków w ramach UE.

synagoga_pod_Bialym_bocianem
Odnowiony gmach synagogi Pod Białym Bocianem.

Drugie największe skupisko tego typu zabudowy, czyli wpisane do rejestru zabytków Przedmieście Oławskie, dopiero teraz doczekało się własnego programu, choć nie tak spektakularnego, jak program dla Nadodrza. W ramach programu „100 kamienic” w pierwszym roku jego działania (2007 r.) wyremontowano 11 budynków. W następnych dwóch latach remont przeszły kolejne 42 kamienice, a prace objęły łącznie 73 budynki. Wszystko kosztowało 48 mln zł.

Niestety, w 2010 r. na remonty przeznaczono już tylko 7 mln zł, a cały program stracił impet. I choć jego efekty są zauważalne, to jednak nadal tylko kropla w morzu potrzeb. Rewitalizację osiedla Nadodrze, okrzyknięto jako sukces, choć efekty tych działań są dalece niewystarczające, a kilka tamtejszych ulic nadal spełnia okazjonalną funkcję dekoracji filmowej, z powodzeniem wcielając się w zbombardowany Berlin. Do takiej roli wykorzystano okolice ul. Kurkowej i Ptasiej, które posłużyły jako plener w filmie szpiegowskim Stevena Spielberga pod roboczym tytułem „St. James Place”, z Tomem Hanksem w roli głównej.

W 2015 r. na remonty zabytkowych obiektów gmina Wrocław przeznaczyła dotację w kwocie 4,4 mln zł, z czego 2,8 mln zł na 11 kamienic. Pozostałe środki przekazano na obiekty sakralne, w tym największe, przeszło 300-tysięczne dotacje na gotyckie kościoły św. Marii Magdaleny, NMP na Piasku, kościół św. Krzyża, a także na synagogę, barokowy klasztor Urszulanek i Muzeum Archidiecezjalne.

Jan Jerzmański

Bibliografia
Leksykon architektury Wrocławia, red. R. Eysymontt, J. Ilkosz, A. Tomaszewicz, J. Urbanik, Wrocław 2011, ISBN: 9788360544891.

Wrocław, M. Zlat, Warszawa 1975, 21 328/RA/Be.

M. Gadawa, Wrocław podzielił pieniądze na zabytki, „Gazeta Wrocławska”, wydanie internetowe z dnia 3.06.2015 r.

Projekt „Przestrzeń Wrocławia” realizowany jest w ramach programu Fundacji Batorego „Obywatele dla Demokracji” ze środków państw EOG.

***

Licencja Creative Commons
Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.