Wrocławianka sto dni prowadziła happening w obronie wrocławskich żab z parku Grabiszyńskiego

Przed rokiem MPWIK zasypało zbiornik z żywymi żabami i kijankami. Było to oczko wodne przy Parku Grabiszyńskim odwiedzane często przez mieszkańców okolicznych osiedli, którzy podziwiali tętniące życiem miejsce.

Przyrodniczka Ewa Zachara wraz z wieloma mieszkańcami, którzy zaangażowali się w akcję “Żaba dnia dla MPWiK”, od stu dni codziennie upomina się o obiecaną kompensację przyrodniczą, czyli wykopanie zastępczego zbiornika.

Klimatyczne biuro medialne HUBA przeprowadziło wywiad, w którym przyrodniczka wyjaśnia jak do tego doszło i jakie są szanse na przestrzeganie prawa w obszarze ochrony przyrody. 

Agata Tannenberg: Prowadzenie 100-dniowej kampanii wymaga nie lada determinacji. Co takiego się stało, co Cię tak poruszyło? 

Ewa Zachara: Przed dokładnie rokiem MPWIK zasypało niespodziewanie oczko wodne z żywymi żabami i kijankami. Był to bardzo popularny – właśnie ze względu na ilość żab – zbiornik przy moście łączącym Aleję Piastów z ulicą Racławicką. Ludzie z czterech dzielnic przybywali tam obserwować żaby i przysłuchiwać się im. Kilka dni przed zasypaniem widzieliśmy, ile w nim było kijanek –  aż człowiek miał wrażenie, że całe dno ucieka, kiedy się nad nim pochyliło. Możemy to sobie wyobrazić: tętniące życiem oczko, które w mgnieniu oka pewnego zimnego październikowego poranka zamiera zasypane piachem. Zwierzęta zginęły w tym zbiorniku. 

AT: Dlaczego MPWiK zasypało zbiornik?

EZ: MPWIK mówi, że to było związane z bardzo pilną naprawą zasuwy na magistrali. My mamy pewne wątpliwości co do pilności tej naprawy. Powstanie oczka – według MPWiK – było spowodowane nagłym wyciekiem z ich rury, co trzeba było natychmiast naprawić. To nie zgadza się z faktami – to oczko istniało od wielu lat, co widać też na historycznych ortofotomapach. Jeśli więc był wyciek, to wieloletni, a nie nagły. Na pewno naprawa nie była aż tak pilna, żeby nie móc zadbać o przeniesienie żab kawałek dalej. Wystarczyłoby powiadomić ochotników. Ostatnio usłyszeliśmy od MPWiK, że zwierząt tam w ogóle nie było, lub, że nie były w żaden sposób oznakowane, co jest – mówiąc delikatnie – dość zaskakującym stwierdzeniem. Z punktu widzenia prawnego sprawa jest jasna: istniało siedlisko zwierząt chronionych (jest dokumentacja fotograficzna i filmowa, są dziesiątki, jeżeli nie setki świadków), które zostało zniszczone. Wszystkie płazy są prawnie chronione, giną na całej planecie. Są przepisy które regulują takie sytuacje – kiedy już trzeba zniszczyć siedlisko zwierząt chronionych, należy zgłosić to do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, wtedy ta wydaje zgodę, ustala się kompensację i procedura przebiega zgodnie z prawem. 

AT: Co zrobiłaś, kiedy zauważyłaś, że zbiornik jest zasypany?

EZ: Najpierw napisałam list otwarty, który poparła cała koalicja Wrocławska Ochrona Klimatu, 12 organizacji. Zaproszono mnie na rozmowy z MPWiK i były one bardzo miłe i konstruktywne. Ustaliliśmy, że w ramach kompensaty MPWiK wykopie trzy oczka wodne dla płazów, a my mamy powiedzieć, gdzie dokładnie mają się znajdować i jak mają być duże, żeby można było dobrać sprzęt, i wystąpić o zgodę do zarządcy terenu. 

AT: Czyli oni mają wykopać dziurę?

EZ: Dokładnie, tylko tyle. 

AT: To dlaczego nie dotrzymali słowa?

EZ: Nie wiem. Wspaniali specjaliści, dwoje herpetologów i meliorant, pomogli nam znaleźć odpowiednie miejsce. Gratis, w swoim wolnym czasie. MPWiK otrzymało nawet od strony społecznej rysunek poglądowy, zdecydowaliśmy się na jedno oczko zamiast trzech mniejszych.  I tu zaczęły się schody. Nagle usłyszeliśmy, że rozmiar nowego zbiornika ma nie przekraczać wymiarów starego. (dlaczego? przecież chodziło o kompensację nie tylko za zniszczone siedlisko, ale i za zabite zwierzęta), a w zasadzie powinniśmy sami wykonać projekt wykonawczy. 

AT: I to wycofanie się MPWiK z obietnicy kompensacji przyrodniczej było powodem rozpoczęcia Twojego już ponad 100-dniowego protestu?

EZ: MPWiK teoretycznie “podtrzymywało gotowość”, ale nie robiło nic, choć Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska uznała kompensację za słuszną. Kiedy więc przypominające maile do nich nie zadziałały, zaczęliśmy happening “Żaba dnia dla MPWiK”. Na studzience w miejscu zasypanego oczka mieszkańcy ustawiają różnego rodzaju podobizny żab – pluszowe, plastikowe, rysunki żab np. zrobione przez dzieci i robią im zdjęcia, które wysyłają do mnie, a ja co dzień wrzucam je na media społecznościowe oznaczając MPWiK, i przypominam o kompensacji przyrodniczej grzecznie i miło,  licząc na to, że wytrwałością dotrzemy do nich z naszym przekazem – że ich lubimy, szanujemy ale też chcemy, żeby dotrzymali obietnicy i wykopali tę jedną dziurę.  

AT: Wy czyli kto?

EZ: Wszyscy obrońcy żab, których okazało się, jest mnóstwo. Ja naprawdę w tej akcji nie zrobiłam ani jednego z tych stu zdjęć. To mieszkańcy, ludzie, którzy chodzili nad oczko słuchać żab i którzy walczą o to, aby przyroda miała swoje miejsce i prawa. Chcą znów usłyszeć rechot żab w swojej okolicy. Chodzą tam ze swoimi najróżniejszymi żabami – niektóre z nich to duże figury, inne są robione na szydełku lub z klocków lego – i robią im zdjęcia. Zostaliśmy nawet z tymi żabami zaproszeni przez Podwodny Wrocław na wystawę “Ekoempatia”.

AT: Co powiedziałabyś ludziom, którzy myślą: “o co tyle hałasu, przecież to tylko kilka żab, a życia im nie przywrócimy”?

EZ: Właśnie po to jest ta akcja, żeby pokazać, że nawet niepozorne życie się liczy, że przyrodę trzeba chronić, że nie wolno jej dewastować, że trzeba przestrzegać prawa. Zostały zabite zwierzęta – tak się nie robi. A jeżeli zdarzył się wypadek przy pracy, to trzeba wykonać kompensację. Płazy giną na całym świecie, ochrona ich i kompensacja przyrodnicza to sensowne, celowe, mądre i potrzebne działanie. W tej akcji ludzie pokazują, że im zależy. Są nieziemsko kreatywni, angażują się, wszyscy – od dzieci do seniorów. Żaby marsjańskie ze zgrzewanych koralików! Z origami, z plasteliny – coś wspaniałego. Z każdym zdjęciem wiąże też się wysiłek: trzeba żabę zrobić lub znaleźć, wziąć na spacer, sfotografować, przesłać fotografię. 100 dni minęło, a zdjęcia nadal napływają. Dla mnie to niesamowite i bardzo mnie to porusza. 

AT: Myślę sobie, że to forma budowania postaw proekologicznych w kryzysie bioróżnorodności. 

EZ: Oczywiście, to ma wymiar symboliczny, wykorzystujemy też tę akcję, żeby edukować, na przykład wykorzystując materiały o wrocławskich płazach Towarzystwa Herpetologicznego NATRIX, które bardzo polecamy – do znalezienia na ich stronie. Można się dowiedzieć, jakie płazy są w naszym mieście, po czym je rozpoznać, jak żyją. Opowiadamy o biologii płazów i zagrożeniach, na jakie się natykają na przykład podczas migracji. Chcemy, żeby ludzie lepiej rozumieli przyrodę, to, czego ona potrzebuje. 

AT: A czemu żaba jest ważna? 

EZ: Czemu żaba jest ważna? Bo życie jest w ogóle ważne. Popatrzmy na to z tej strony. żaba jest świetnym środkiem antykomarowym, przede wszystkim dlatego, że żarłoczne kijanki uwielbiają tłuste larwy komarów. Poza tym żaby są cudowne. Wystarczy pomyśleć o wieczornych żabich koncertach, żeby człowiekowi twarz sama się uśmiechnęła. Taki kontakt z przyrodą jest niezmiernie cenny, zwłaszcza w mieście. Całe rodziny przychodziły podziwiać nasze żaby. 

AT: No dobrze, i co dalej? Może Prezydent Sutryk miałby tu coś do powiedzenia?

EZ: Oczywiście, on jest zwierzchnikiem MPWiK. Próbowaliśmy się umówić na spotkanie z Prezydentem, ale kancelaria nie odpisała. Teraz czekamy na rozmowy czterostronne: RDOŚ, MPWiK, ZZM i my – mam wielką nadzieję, że do tego spotkania dojdzie i tam uda się w końcu popchnąć sprawę do przodu. 

AT: Ewa, skąd ta fascynacja przyrodą?

EZ: Od zawsze. W moim domu panował ogromny szacunek dla przyrody. Zwłaszcza Tato był absolutnym “chaszczolubem” i nawet kleszcze bardzo delikatnie strzepywał ze skóry, żeby broń Boże ich nie uszkodzić. Mieszkaliśmy przy Parku Grabiszyńskim i wszystkie dzieciaki z okolicy w każdej wolnej od nauki chwili nurzały się w zieleni. Później, kiedy zwiedzałam Paryż, najwspanialszy był dla mnie moment, kiedy w ogrodach wersalskich wymknęliśmy się z mężem przewodnikowi i wleźliśmy do rowu melioracyjnego, gdzie dwie żaby usiłowały się nawzajem przegonić, nadymając się do niewiarygodnych rozmiarów.

AT: Ten Park Grabiszyński to taka Narnia z Twojego dzieciństwa?

EZ: Dokładnie, wychowałam się na 31 m2, więc wyrwanie się w tę przestrzeń parku było czymś niesamowitym. Znałam tam każdy zakątek. 

AT: Widzę, że miłość do Parku i przyrody masz we krwi, co pewnie miało wpływ na Twoje już wieloletnie zaangażowanie w ochronę przyrody we Wrocławiu. Co jest dla Ciebie najważniejszym przekazem Twoich akcji generalnie i tej konkretnie?

EZ: Chciałabym wszystkich zachęcić, aby wybrali się w naturę i przyjrzeli się jej uważnie. Mamy ogromne szczęscie jeśli chodzi o strefę klimatyczna. Nasza przyroda jest tak bogata gatunkowo i tak fascynująca, że zwykłe wyjście z domu może nam dostarczyć mnóstwo wrażeń nieporównanie piękniejszych niż programy przyrodnicze na Discovery Channel. To niezmiernie cenne. Moim marzeniem jest, żeby wszyscy poczuli, że warto o to dbać i przekazać to dalej. Nie wolno nam tego poświęcać dla naszej wygody. I oczywiście dalej  apeluję o wykonanie obiecanej kompensacji przyrodniczej i wykopanie zbiornika dla  naszych żab! 

AT: Dziękuję Ci za wywiad i życzę powodzenia w tej akcji i wszelkich innych związanych z ochroną wrocławskiej przyrody! 

EZ: To ja dziękuję bardzo!

Hipermiasto

Towarzystwo Benderowskie